Komentarze: 0
Jeden dzień, pare godzin, a dokładnie mój 5844 dzień, czyli szesnaste urodziny. Od tego momentu moje życie bardzo się zmieniło, albo tylko moje postrzeganie rzeczywiasości. Tego dnia zaczełam widzieć i słyszeć wyraźniej otoczenie, rozumieć lepiej problemy wszystkich dookoła, tylko nie moje. Mam wrażenie, jakby część mózgu odpowiadająca za rozszyfrowywanie czyichś zamiarów wobec mnie znikła. Nie wiem czy to za sprawą ataku kosmitów, przegrzania słonecznego, dziwnego promieniowania, czy słynnych hormonów, ale czuje się zgubiona i to w najmniej odpowiednim momencie.
Jestem ostatniej klasie gimnazjum i chciałabym się dostać do klasy w najlepszym okolicznym liceum. Niestety jest to bardzo mało prawdopodobne ( jestem realistką ) z bardzo prostych przyczyn. Po pierwsze klasa jest wyjątkowo popularna, wśród tutejszej genialnej elity. Po drugie źle radzę sobie z pisaniem egzaminów pod presją, co nie rokuje mi dobrych wyników z egzaminu gimnazjalnego. Trzecim powodem jest po prostu moja osoba - lenistwo, bardzoooo wolne pisanie i czytanie, dysleksja( za którą odrazu przepraszam), skłonność do zauroczeń i odpływania w marzenia. Jakakolwiek bym nie była, jestem ambitna, co mi w życiu bardzo przeszkadza. Chcę kiedyś zostać lekarzem lub weterynarzem i pomagać innym.
Rodziców najczęściej nie ma w domu( co nie oznacza, że organizuje odlotowe imprezy), to spowodowało, że jestem samotnikiem. Mam przyjaciół, choć (...) ostatnio nie jestem pewna czy, kiedy rozejdziemy się do innych liceów, nadal nimi pozostaną. Mówie konkretnie o trzech przyjaciółkach( Oliś, Kro i Agatka), które poznałam w gimnazjum. Bardzo dobrze się dogadujemy i przez trzy lata połóciłam się z jedną dwa razy na pół godziny. Mimo to nadal zdarza mi się czuć się jak outsider, czyli jak niepotrzebne piąte koło u wozu. One znały się dużo wcześniej, a ich rodzice są przyjaciółmi i choć na co dzień nie mam żadnych pretekstów, martwie się jak długo będzie trwała nasza przyjaźń. Nie mogę zapomnieć o mojej Martusi - przyjaciółce, którą poznałam w czwartej klasie szkoły podstawowej i choć dawno jej nie widziałam rozmawiamy kilka razy w tygodniu. Jest pełna energi, radosna i szalona, ufam jej, ale nie potrafi słuchać. Zazwyczaj to Martusia opowiada mi o swoich problemach, a ja wysłuchuje, pocieszam i doradzam. Wiem, że Marti, Oliś i Agatka cenią moje rady i dyskrecje, bo mino iż (nigdy !!!) mi tego nie powiedziały wprost, nie raz dały mi to do zrozumienia. Jednak teraz gdy moje serce kłóci się z rozumem, nikt nie jest chętny, aby mi doradzić.